piątek, 26 lutego 2016

Tonik oraz serum z kwasem migdałowym od Bielendy.

43 komentarze:

Od bardzo dawna szukałam niedrogiego, łatwo dostępnego produktu, który pomoże w walce z niedoskonałościami,  rozszerzonymi porami oraz wygładzi skórę. Wiem, że wiele osób zmaga się z tego typu problemami i dlatego dziś opowiem Wam o sprawdzonym duecie, który pomógł mi poprawić wygląd mojej cery. Myślę, że tonik jak i serum z serii Skin Clinic Profesional Super Power Mezo warto sprawdzić na początek, kiedy to nie miałyście jeszcze styczności z kwasami.



Co znajdziemy w składzie?


Skład SERUM: Aqua (Water), Mandelic Acid, Lactobionic Acid, Niacinamide, Sodium Hyaluronate, Allantoin, Hydroxyethylocellulose, Polysorbate 20, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropional, Hydroxycitronellal, Limonene, Linalool

Biorąc pod lupę skład Super Power Mezo Serum już za wodą znajdziemy kwas migdałowy, który delikatnie złuszcza nasz naskórek, zwęża pory, rozjaśnia przebarwienia, reguluję wydzielanie sebum i działa antybakteryjnie. Następnie kwas laktobiotynowy,  który łagodzi podrażnienia i stany zapalne skóry, reguluję odnowę komórkową, wygładza, zmiękcza i zatrzymuje wodę w naskórku! Kwas laktobiotynowy może być stosowany do pielęgnacji skóry wrażliwej. Wygładza i ujednolica koloryt cery. Witamina B3, która występuje wysoko w składzie ma za zadanie rozjaśnić, wzmocnić i odnowić skórę.


Skład TONIKU: Aqua (Water), Butylphenyl Methylpropional, Disodium EDTA, DMD Hydantoin, Ethylhexylglycerin, Glycerin, Hyaluronic Acid, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Hydroxycitronellal, Lactic Acid, Lactobionic Acid, Limonene, Mandelic Acid, Niacinamide, Parfum (Fragrance), Phenoxyethanol, Polysorbate 20, Sodium Lactate

Na drugim miejscu znajdziemy składnik kompozycji zapachowych, który może być potencjalnym alergenem. następnie dwa konserwanty, które zwiększają trwałość kosmetyku i uniemożliwia rozwój oraz przetrwanie mikroorganizmów w czasie przechowywania produktu. Interesujące składniki zaczynają się od kwasu hialuronowego. Jego podstawową funkcją jest wiązanie wody. Kwas laktobiotynowy, kwas migdałowy oraz witaminę B3 już pod koniec składu.


Co zauważyłam podczas stosowaniu produktów?


① Zwężenie porów, zredukowanie zaskórników oraz wygładzenie cery
② Zmniejszenie wydzielania sebum
③ Niewielkie rozjaśnienia przebarwień potrądzikowych
④ Większe napięcie skóry, nawilżenie

Serum od Bielendy dla cery z niedoskonałościami stosuję już od dawna i jest to mój absolutny hit. Bardzo podoba mi się to ja wpływa na moją skórę. Delikatnie złuszcza i zwęża pory, co możemy zauważyć już po około 3-4 tygodni stosowania. Produkt wydaję się być idealny dla posiadaczek cer mieszanych jak i tłustych. Tonik kupiłam stosunkowo niedawno, chciałam sprawdzić jak będą działać ze sobą w duecie. Tonik sam w sobie nie ma takiego silnego działania jak serum, ale spełnia swoje zadanie i przywraca odpowiedni poziom pH skóry, a przy tym również działa złuszczająco i odświeżająco.

 

Jak często stosować? 

Serum stosuję na oczyszczoną i osuszoną skórę twarzy co drugi dzień. Dzięki wygodnej pipetce, nie mamy problemu z wydostaniem produktu z opakowania czy też dozowaniem, a konsystencja jest wodno-żelowa.  Możemy stosować go codziennie, kilka razy w tygodniu, w zależności od potrzeb naszej skóry i od naszych oczekiwań, mamy tutaj dowolność. Jednak przede wszystkim powinniśmy obserwować naszą skórę, ponieważ przy częstym stosowaniu, może być ona nieco przesuszona, dlatego nie zapominajmy o nałożeniu kremu nawilżającego, po wchłonięciu serum. Warto nakładać serum częściej w miejsca szczególnie problematyczne, np. nos, strefa T, wtedy efekty z pewnością będą lepsze. Jeśli chodzi o tonik, przemywam nic twarz rano i wieczorem. Daję miły efekt odświeżenia.

Podsumowanie

Serdecznie polecam Wam serum z dzisiejszego wpisu, ponieważ za tak niską cenę otrzymujemy produkt, który faktycznie coś robi z naszą skórą i jest do działanie jak najbardziej na plus. Również przypadł mi do gustu tonik z tej serii, ale nie ma on większego działania i nie pomoże nam w znacznym stopniu w walce z niedoskonałościami, sprawdzi się w celu tonizowania skóry.


__________________

 Koniecznie dajcie znać czy miałyście okazje używać tych produktów? Jestem bardzo ciekawa jak sprawdziły się u Was? 
Czy może planujecie go dopiero kupić?
Czytaj Dalej

piątek, 19 lutego 2016

3 produkty ratujące moją skórę: LA ROSHE POSAY, SYLVECO

32 komentarze:

Każdy typ cery potrzebuje nawilżenia, zwłaszcza kiedy skóra jest narażona na niekorzystne działanie grzejników i zmiennej pogody. Mając cerę mieszaną i bardzo wrażliwą z wielką starannością wybieram kosmetyki do mojej codziennej pielęgnacji. Metodą prób i błędów musimy dobrać odpowiednie dla nas produkty, jednak wiedząc jakie składniki nam szkodzą, a jakie mają dobroczynny wpływ możemy uniknąć wielu rozczarowań. W dzisiejszym wpisie opowiem Wam trochę o mojej niezawodnej trójce, która nie raz już mnie uratowała.

 

Sylveco, lekki krem brzozowy 


Hypoalergiczny krem Sylveco, świetnie sprawdził się u mnie pod względem nawilżenia, ukojenia i regeneracji skóry. Muszę przyznać, że jestem miło zaskoczona i oczarowana polską firmą Sylveco, która oferuję nam szeroką gamę produktów do pielęgnacji twarzy, włosów, ciała i innych, przy tym z wielką przyjemnością czytam składy, gdzie znajdziemy głownie naturalne i bezpieczne składniki. Producent w pełni wywiązał się z obietnic, które możemy znaleźć na opakowaniu. Lekki krem brzozowy nakładam codziennie rano pod podkład, genialnie nawilża i szybko się wchłania, dzięki temu nie musimy martwić się o nasz makijaż. Jest to idealny krem dla problematycznej cery, ponieważ nie zapycha i poradzi sobie z suchymi skórkami. Dodatkowym atutem jest wygodne opakowanie z pompką. Bez problemu możemy wydostać odpowiednią ilość produktu. 

Skład: Aqua, Vitis Vinifera Seed Oil, Glycine Soja Oil, Xylitol, Sorbitan Stearate, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Fruit, Glyceryl Stearate, Argania Spinosa Kernel Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Stearic Acid, Sucrose Cocoate, Cetearyl Alcohol, Benzyl Alcohol, Betulin, Tocopheryl Acetate, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Allantoin, Xanthan Gum, Dehydroacetic Acid, Saponaria Officinalis roqt Extract, Lupeol, Oleanolic Acid, Betulinic Acid.

Wysoko w składzie znajdziemy między innymi, olej z pestek winogron, ksylitol, olej arganowy i olej jojoba, betulina,  witaminę E i ekstrakt z aloesu. Jakby nie patrzeć, krem zawiera wiele cenny naturalnych składników. Możemy go kupić za około 25 zł. 


La Roshe Posay, Thermal Spring Water (Woda termalna)


Zanim wprowadziłam wodę termalną do mojej pielęgnacji nie spodziewałam się po niej zbyt wiele, a nawet nie łudziłam się na jakieś efekty. Kupiłam ją raczej pod wpływem chwili i kierowana zwykłą ciekawością, a teraz jest obowiązkowym punktem w codziennej pielęgnacji. Największym atutem stosowania tego typu produktu jest złagodzenie wszelkich podrażnień i zaczerwienień. Stosuję ją codziennie rano, wieczorem, a nawet w ciągu dnia w celu odświeżenia buzi. Cieszę się, że przy regularnym stosowaniu zauważyłam realną poprawę nawilżenia skóry. Sprawdziła się również do glinek i innych maseczek, spryskuje nią twarz aby maska nie zastygła. Woda termalna od La Roshe Posay to świetny sposób na orzeźwienie skóry, zwłaszcza latem. Po prostu schładzamy wodę termalną przed użyciem w lodówce, jest to świetny patent na upały. Kupimy ją za około 22 zł/150ml.

Skład: Wodorowęglany 396 mg/l, Wapń 140 mg/l, Krzemionka (SiO2) 30 mg/l, Magnez 4,9 mg/l, Stront 0,260 mg/l, Selen 0,060 mg/l, Cynk 0,022 mg/l, Miedź 0,005 mg/l



La Roshe Posay, Toleriane Riche


Kojący krem ochronny od La Roshe Posay, który stosuję głównie na noc jest typem tych kremów do zadań specjalnych. Produkt nie sprawdzi się pod makijaż, ponieważ długo się wchłania i pozostawia na skórze delikatnie lepką warstwę. Bardzo dobrze natłuszcza i nawilża, nałożony przed snem działa kojąco i regeneruję naszą skórę. Rano możemy poczuć nawilżenie i miłe ujędrnienie, skóra wygląda przede wszystkim zdrowo. Jedynym minusem na jaki powinniście zwrócić uwagę jest fakt, że może zapychać. Jednak osobiście nie zauważyłam pogorszenia się stanu mojej cery. Najlepiej jeżeli same sprawdzicie jak zachowa się Wasza skóra. Kupimy go w aptekach za około 50zł/40ml.

Skład: aqua, isocetyl stearate, cyclopentasiloxane, squalane, butyrospermum parkii/shea butter, glycerin, cetyl alcohol, aluminium starch octenylsuccinate, pentylene glycol (max. 7%), PEG-100 stearate, glyceryl stearate, dimethiconol, sodium hydroxide (max. 0.1%), citric acid (max. 1%), ethylhexylglycerin (max. 2%), acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer




Mam nadzieję, że wybaczycie mi moją nieobecność i małe zaniedbanie spraw związanych z blogiem. Początek roku okazał się być bardzo pracowity, a doba trwa zdecydowanie za krótko, żeby wszystko ze sobą pogodzić. Na szczęście teraz wszystko się unormowało i mogę wrócić z nowymi postami i zajrzeć do Was! :)

_________________________________ 

Koniecznie dajcie znać jakie są Wasze ulubione produkty do pielęgnacji twarzy. Może używałyście tych, które wymieniłam w dzisiejszym wpisie?

https://www.instagram.com/evelybeauty/

Czytaj Dalej

środa, 3 lutego 2016

5 rzeczy, których już nigdy nie zrobię moim włosom

50 komentarzy:

Jeszcze kilka lat temu moja pielęgnacja włosów kończyła się na użyciu szamponu i przypadkowo znalezionej w drogerii odżywki. Wszystko się zmieniło kiedy uświadomiłam sobie faktyczny stan moich włosów. Obecnie jestem zadowolona z ich wyglądu, jednak wciąż się uczę i sprawdzam co najlepiej im pasuje. Z perspektywy czasu patrząc na swoje błędy, unikam pewnych rzeczy jak ognia. Mając nadzieję, że Wy nie popełnicie tych samych błędów, zapraszam Was do dalszej części wpisu.








 Na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć stan moich włosy z sierpnia 2013 roku oraz jak wyglądają na obecną chwilę (zdjęcie robione z flashem). Cieszę się, że udało mi się przywrócić im zdrowy wygląd. Aktualnie włosy farbuję przy użyciu farby od L'Oreal co kilka miesięcy, wcześniej farbowałam je henną przez ponad pół roku.

  

Wycieniowane włosy

Zdaję sobie sprawę, że dla szczęśliwych posiadaczek bujnej czupryny cieniowane włosy mogą być wybawieniem, jednak przy moich cienkich i średnioporowych włosach, przyczyniło się to do szybszego niszczenia i łamania końcówek. Przy takim cięciu wielkim wyzwaniem było samo układanie włosów, tak by nie sterczały w różne strony.


Prostowanie, kręcie przy użyciu wysokich temperatur

Nie mam nic przeciwko zrobieniu fryzury na ważne wyjścia przy użyciu prostownicy czy lokówki raz na jakiś czas. Staram się robić to jak najrzadziej. Innym problemem jest walka z naturalną fryzurą. Zawsze jest tak, że chcemy to czego nie mamy. Mając piękne loki pragniemy gładkiej tafli i na odwrót. Po kilku latach zrozumiałam, że szkoda czasu i pieniędzy i warto zadbać, by włosy bez potrzeby ciągłej stylizacji na gorąco wyglądały pięknie. Obecnie wolę naturalne metody kręcenia włosów, a na szczotce możemy pięknie wygładzić włosy, bez użycia prostownicy. Jeśli szukacie naturalnego sposobu na utrwalenie fal, świetnym sposobem okazuję się być kisiel, powstały po zaparzeniu siemienia lnianego. Dzięki temu możemy również odżywić nasze włosy.


Podcinanie włosów maszynką do golenia

Niestety, muszę się Wam do tego przyznać. W młodym wieku byłam przekonana, że jest to dobry pomysł, aby nadać objętości moim cienkim włosom. Stroniłam od fryzjerów po nieudanym cieniowaniu, więc postanowiłam, że sama zrobię to lepiej. Może z przodu wyglądało to znośnie, ale z tyłu nie było już tak różowo. Zastanawiam się teraz, czy tylko ja miałam takie "rewelacyjne" pomysły, aby cieniować sobie włosy maszynką do golenia?


Wyrywanie włosów podczas czesania

Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jak ważnym punktem w pielęgnacji włosów jest delikatne obchodzenie się z nimi. Nie szczędziłam im codziennego mycia, suszenia ciepłym nawiewem oraz ciągnięcia podczas wyrywania. Odkąd czeszę włosy delikatniej, używam szczotki z naturalnego włosia dzika oraz Tangle Teezer, są w znacznie lepszej kondycji i nie łamią się.


Unikanie fryzjera

Ciężko znaleźć dobrego fryzjera, któremu można zaufać, zwłaszcza w kwestii "podcięcia końcówek".  Po nieudanej wizycie, długo omijałam fryzjerów szerokim łukiem. Końcówki były zniszczone i połamane. Teraz nie wyobrażam sobie, by nie podcinać ich przez około 2-3 lata, jak to robiłam kiedyś. Włosy nie rosły, a jeśli już nie było to widoczne, bo cały czas się łamały.  Według mnie lepiej mieć krótsze, zdrowe włosy niż zapuszczać na siłę. Na obecną chwilę staram się podcinać je co 3-5 miesiące, w zależności od stanu końcówek.


_____________________

Mam nadzieję, że unikniecie moich błędów i Wasze włoski nie będą musiały przechodzić przez to co moje. :)
Czytaj Dalej

sobota, 30 stycznia 2016

LIP CARE, czyli ulubione produkty do pielęgnacji ust oraz domowy, nawilżający peeling.

32 komentarze:

Suche i popękane usta nie wyglądają estetycznie, a o tej porze roku nawet mała zmiana temperatury oraz wiatr wpływają niekorzystnie na ich wygląd. Niestety do takiego stanu przyczyniają się również matowe pomadki i szminki. Jeżeli również Was dotyczy ten problem, zapraszam do dalszej części wpisu. Dowiecie się jakich produktów najczęściej używam i poznacie mój ulubiony domowy sposób na gładkie usta. 





 

Alterra, Balsam do ust z ekstraktem z rumianku 

Najbardziej cenię w tej pomadce jej naturalny skład. Za bardzo niską cenę, otrzymujemy balsam, który zawiera między innymi olej rycynowy, wosk pszczeli, olej jojoba, olej kokosowy, masło shea, witaminy A, E i wiele innych składników o właściwościach odżywczych. Uwierzycie, że takie cudo można kupić w Rossmann'ie za niecałe 6zł? U mnie doskonale spełnia swoją rolę, odżywia usta i pozostawia na nich miłe uczucie nawilżenia przez cały dzień. Dodatkowo świetnie sprawdza się jako odżywka do rzęs, która nie podrażnia. Must have podczas każdej zimy!

Nivea, Lip Butter Raspberry Rose

Masełko do ust, które pięknie nawilża i wygładza usta. Zapach jest delikatnie sztuczny i co niektórym może się on nie spodobać. Jednak mi on nie przeszkadza. W swoim składzie zawiera parafinę, masło shea oraz olej ze słodkich migdałów. Produkt jest bardzo wydajny. Jedynym minusem dla mnie jest opakowanie, ciężko się otwiera. Dodatkowo musimy użyć rąk aby nałożyć masełko na usta, a jeżeli jesteśmy gdzieś poza domem jest to kolejne utrudnienie. Zdecydowanie wolę balsamy w sztyfcie.





EOS, Balsam do ust Pomegranate Raspberry

Organiczny balsam do ust, który został wzbogacony o masło shea, witaminę E i olejek jojoba. Wersja różowa cudownie pachnie, a do tego smakuje malinami i granatem - za to najbardziej uwielbiam EOS. Zauroczył mnie swoim oryginalnym wyglądem i praktycznym opakowaniem. Nawilża i pielęgnuje usta. Niestety za tą cenę (około 23zł) możemy znaleźć równie dobry produkt, a dużo tańszy. Chociażby jak wyżej wspomniany balsam Alterry. 

Eveline, Odżywczo - regenerujący balsam do ust SOS

Przy regularnym stosowaniu balsamu, zapominam o popękanych ustach. Bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia na ustach lepiącej warstwy. W składzie znajdziemy masło kakaowe, wosk pszczeli oraz olej argonowy i lanolinę. Uwielbiam to uczucie ulgi po nałożeniu pomadki. Balsam kupimy za niecałe 8 zł.

 

Domowy peeling, miodowo-cukrowy

Moim niezawodnym sposobem na gładkie usta jest nałożenie na nie mieszanki miodowo-cukrowej. Taki peeling nakładam na około 10-15 minut, przed zmyciem ciepłą wodą delikatnie masuję przez minutę. Miód zadziała nawilżająco, a cukier usunie suche skórki. Po takim zabiegu nie ma mowy o spierzchniętych wargach!


_______________________

Jakie są Wasze ulubione produkty do pielęgnacji ust? :)
Czy znacie inne domowe peelingi do ust?


Czytaj Dalej